środa, 5 sierpnia 2015

PELUCCHI ZDOBYWA SPODEK, KITTEL NADAL W ŻÓŁTEJ KOSZULCE

Matteo Pelucchi (IAM Cycling) wygrał po finiszu z peletonu trzeci etap 72. Tour de Pologne UCI World Tour z Zawiercia do Katowic. Liderem klasyfikacji generalnej wyścigu pozostaje Marcel Kittel (Team Giant-Alpecin).

Mamy żółtą koszulkę, chcemy ją obronić i powalczyć o etapowe zwycięstwo – mówił przed startem Marcel Kittel. Lider klasyfikacji generalnej 72. Tour de Pologne jak mało kto zna się na sprinterskich rozgrywkach. Przed czterema laty wygrał w Polsce cztery etapy, w tym roku triumfował w Warszawie i zajął drugie miejsce w Dąbrowie Górniczej. Katowice były dla niego wyzwaniem jeszcze z innego powodu. W 2011 roku finiszował on w świątyni sprintu z zawrotną prędkością 78 kilometrów na godzinę. Rok temu wygrał tu Belg Jonas van Genechten, a licznik pokazał 81 km/h. A wiadomo, że rekordy działają na wyobraźnię zarówno kibiców jak i zawodników.

Na starcie trzeciego etapu w Zawierciu zebrały się tysiące kibiców, wśród których panowała atmosfera kolarskiego święta. Na trasie – jak to bywa na płaskich etapach – mała grupka dość szybko oderwała się od peletonu. Mocno pracowało w niej trzech Polaków – Kamil Gradek i Marcin Białobłocki z Reprezentacji Polski oraz Adrian Kurek z CCC Sprandi Polkowice. To właśnie kolarze w biało czerwonych koszulkach podzielili się zwycięstwami na Lotnych Premiach Lotto. Białobłocki wygrał w Chorzowie i Siemianowicach Śląskich, a Gradek w Piekarach Śląskich. Do tego Białobłocki dorzucił Premię Specjalną w Tarnowskich Górach. Ucieczka utrzymywała przewagę także na początkowych rundach w Katowicach. Pierwszą Górską Premię Tauron wygrał Kurek, a niedługo później na samotny atak zdecydował się Białobłocki. Mistrz Polski w jeździe indywidualnej na czas w imponującym tempie pędził w stronę mety przy niesamowitym aplauzie tysięcy kibiców. Zgarnął drugą górską premię i na ostatnią rundę wjechał z niemal 50 sekundami przewagi. Siła peletonu była jednak ogromna i na kilka kilometrów przed metą główna grupa wchłonęła uciekiniera.

Jak nakazuje tradycja na finiszu w alei Korfantego przy katowickim Spodku o zwycięstwo walczyli najsilniejsi sprinterzy. Kittel tym razem musiał zadowolić się siódmym miejscem, a triumfował – po raz drugi z rzędu w tegorocznym wyścigu – Matteo Pelucchi. Na drugim miejscu podium stanął Giacomo Nizzolo (Trek Factory Racing), a trzeci był Tom Van Asbroeck (LottoNL-Jumbo). Wysokie ósme miejsce zajął Paweł Franczak z Reprezentacji Polski. Liderem klasyfikacji generalnej Skandia pozostał Kittel, na drugie miejsce awansował Nizzolo, a trzecie zajmuje Caleb Ewan (Orica GreenEdge). Na prowadzeniu klasyfikacji górskiej Tauron umocnił się Adrian Kurek, a koszulkę najaktywniejszego kolarza Lotto zdobył Marcin Białobłocki. W klasyfikacji sprinterskiej Lang Team prowadzi Kittel, a w premii Lotos dla najwyżej sklasyfikowanego Polaka Michał Kwiatkowski. Najlepszą drużyną jest na razie LottoNL-Jumbo.

Matteo Pelucchi: Cieszę się bardzo ze zwycięstwa. Po ostatnim wzniesieniu przód peletonu mocno zaatakował. Miałem szczęście, bo jechałem z kolegami z drużyny, którzy mi pomogli zniwelować stratę. Taktyka była dobra, choć ryzykowna, bo na końcu decydowały ułamki sekund. Myślę, że na kolejnych etapach będzie mi ciężko. Na razie jestem zadowolony z tego co mam.

Marcel Kittel: Jestem rozczarowany, bo pracowaliśmy bardzo ciężko. Na ostatnim wzniesieniu przed finiszem rozdzieliłem się z moim teamem i od tego momentu jechałem już sam i mogłem liczyć tylko na siebie. Na koniec zabrakło sił na to, by wygrać. Nie zawsze się wygrywa.

Adrian Kurek: Muszę mieć jeszcze zapas energii, bo przed nami dużo ścigania w górach. Jestem przygotowany dobrze do wyścigu i chcę walczyć. Przyjechałem by walczyć i właśnie to robię. Jadę z głową, ale mam również silne nogi.

Marcin Białobłocki: Wiedziałem, że będzie ciężko, ale musiałem spróbować. Przez chwilę myślałem, że może dojadę, ale jak była górka to przewaga zaczęła się szybko zmniejszać. Dogonili mnie, ale i tak się cieszę. Noga była dziś świeża, wczoraj był lekki etap. Leżałem w tej kraksie, ale nic mi się nie stało. Doping kibiców był wspaniały na całej trasie, a w Katowicach to było coś niesamowitego.