środa, 27 sierpnia 2014

Przez głupkowatego maila nie dostaniesz pracy

Masz odpowiednie kwalifikacje oraz wymagane doświadczenie, ale pomimo tego Twoje CV nie spotkało się z zainteresowaniem ze strony rekruterów? Problem może tkwić w… adresie e-mailowym. Rekruterzy biją na alarm. Polacy w danych kontaktowych podają śmieszne, nieprofesjonalne, a nawet kompromitujące adresy e-mail. – Oglądasz CV kandydata na stanowisko np. dyrektora marketingu. CV napisane bardzo dobrym językiem, okraszone profesjonalną fotografią, kwalifikacje i doświadczenie się zgadzają. Chcesz zaprosić kandydata na rozmowę kwalifikacyjną, patrzysz na dane kontaktowe, a tam adres e-mail w stylu: tygrysek82@buziaczek.pl. No i jak się teraz z takim kandydatem skontaktować? Dzień dobry, Tygrysku, zapraszamy na rozmowę o pracę? – pyta retorycznie Sebastian Zelek, manager ds. współpracy krajowej agencji pracy Personnel Solutions. 


Dziś agencje pracy otrzymują dokumenty aplikacyjne przede wszystkim drogą elektroniczną. Niemal każdy z nas podczas zakładania konta pocztowego w rubryce „wyświetlany nadawca” podaje imię i nazwisko. Ale login to już osobna kwestia. To on pozostaje potem w adresie e-maila. A przy jego wyborze lubimy popłynąć.

Najgorzej mają jednak ci kandydaci, którzy podczas zakładania skrzynki e-mailowej nawet jako wyświetlanego nadawcę wpisali login zamiast imienia i nazwiska. Mocniej w kolano sobie już strzelić nie można, ponieważ rekruter, wchodząc na pocztę, widzi nadesłane CV od np. „misia6969@buziaczek.pl” albo „koksu997@autograf.pl”. I choćbym nie wiem jakie miał wypisane kwalifikacje w dokumentach aplikacyjnych, nikt ich nawet nie przejrzy. Albo otworzy tylko po to, aby zobaczyć zdjęcie takiego kandydata – uśmiecha się Sebastian Zelek.

To jednak nie oznacza, że tego typu adres widoczny dopiero w momencie przeglądania danych w CV jest wykroczeniem mniejszego kalibru. Nieważne bowiem, kiedy dostrzeżony, zawsze stawia kandydata w oczach rekrutera na straconej pozycji. – Wszystkie adresy e-mail brzmiące infantylnie, niby dowcipnie, wulgarnie, gwarantują ich właścicielom tylko jedno: natychmiastowe odrzucenie kandydatur z procesu rekrutacji. Nie wspominając już o tym, że po prostu narażają ich na śmieszność – wyraźnie zaznacza manager.

Co ciekawe, rekruterzy odradzają także podawanie w dokumentach aplikacyjnych adresów e-mail, które zawierają np. imiona obydwojga małżonków. To w ich opinii sugeruje współzależność i często może sprawiać wrażenie nieporadności kandydata do pracy.


Całe zamieszanie wokół adresu e-mail jest o tyle dziwne, że wydaje się przecież najprostszym elementem stworzenia idealnego CV. Takie niedopatrzenie może się brać np. z faktu, że większość z nas posługuje się adresem e-mailowym założonym nawet kilkanaście lat temu. Jednak rozwiązanie tego „wielbłąda” jest dziecinnie proste.

Wystarczy założyć nową skrzynkę pocztową, z prostym adresem, nawiązującym bezpośrednio do naszej osoby. Najlepszym, i w zasadzie jedynym słusznym, rozwiązaniem jest stworzenie adresu: imię.nazwisko@(...).pl. Jeśli imię i nazwisko jest zbyt długie, imię można skrócić do pierwszej litery. Wszystkie udziwnienia w postaci liczb, zdrobnień lub przezwisk będą negatywnie odbierane przez rekruterów – zdradza Sebastian Zelek.

Pamiętajmy jednak, żeby po prawej stronie „małpki” nie pojawiały się domeny typu buziaczek.pl czy autograf.pl. Przez rekruterów dużo bardziej cenione są np. te z Gmaila – świadczą bowiem o znajomości przez kandydata przynajmniej podstawowych narzędzi tego serwisu. Największe wrażenie zrobią jednak adresy e-mail z własną domeną. – Na taki zabieg decydują się zwłaszcza młodsi kandydaci do pracy, którzy idąc z duchem czasu, tworzą interaktywne CV, a nawet własne serwisy WWW prezentujące ich sylwetki. Adres mailowy w stylu imie.nazwisko@własnadomena.pl budzi pozytywne skojarzenia o takim kandydacie – kończy manager.